Laos zaskoczył nas pod wieloma względami. Jest tu biedniej, czyściej ale, przede wsystkim ciszej.Ruch drogowy odbywa się tu inaczej niż w pozostałych krajach tego regionu. Prawie nikt nie używa tu klaksonu, jadąc na rowerze czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Może to nie Europa i dalej nikt nie zatrzymuje się na przejściach dla pieszych, ale bardzo kulturalnie wszyscy się wymijają. Ciekawi jesteśmy czy w stolicy też tak będzie. Zaskoczyły nas też ceny dosyć wysokie jak na Azję, ale możliwe, że ma to związek z miejscem w którym jesteśmy, chyba najbardziej turystycznym.
Zaskoczeni jesteśmy też tym, jak tu pięknie. Zdjęcia zupełnie nie oddają klimatu i uroku Laosu. Takie mamy przynajmniej pierwsze wrażenie.
Kolejny dzień na rowerach, jednak tylko do południa bo o 15 mieliśmy busa do Vang Vieng. (120 000 Kipów- ok.50 PLN, 4h jazdy - przemieszczanie się w Laosie też jest droższe).Mieliśmy jechać 4 godziny i 4 godziny jechaliśmy, niespotykane zjawisko.
Hotel w Vang Vien jest już tańszy (40PLN zarezerwowany przez internet. We wszystkich hotelach i guesthousach jest Wi-Fi, najwygodniej bookowac na bieżąco, czyli dzień wcześniej. Najlepiej na 1 noc, tak żeby później móc przedłużyć pobyt, lub szybko uciekać, w zależności czy nam się miejsce podoba, czy nie).
Jutro planujemy wypożyczyć skuter i tym razem już nie odpuścimy.