Dobra rada dla wszystkich którzy rezerwują hotel ze śniadaniem. Jeśli lot trwa cały dzień i całą noc, to i tak się na to śniadanie nie wstanie.
Oczywiście dopadł nas jet lag i zwiedzanie Ha Noi zaczęliśmy o 10:30. Najpierw udaliśmy się do biura zarezerwować 2 dniowy rejs po Ha Long Bay. Ceny z cenników nie wiele mają wspólnego z rzeczywistością. Spokojnie można się targować, ale najlepiej, po wysłuchaniu tego co osoba sprzedająca wycieczkę ma do powiedzenia, pokręcić trochę nosem i podać cenę jaką chce się zapłacić. Na pewno coś się znajdzie.
Następnie, głód skierował nas do pobliskiej restauracji. Wietnamskie pyszności i tym razem nie zawiodły, 30 000 dongów za 1 danie, czyli ok. 5 PLN.
Po śniadaniu poszliśmy kupić bilety do miejscowości Sa Pa, na stację kolejową, tam ceny są chyba najniższe. (530 000- ok. 80 PLN za 2 bilety) .Dla Tomka :szczury są wszędzie, ale w takim pozytywnym sensie, przez wietnamczykow traktowane jak u nas gołębie (Pani sprzedająca bilety, zanim usiadła do komputera zrzuciła jednego z klawiatury, dosłownie.....).
Wietnam przywital nas bardzo serdecznie, wietnamczycy sa chyba najbarziej usmiechniętym narodem na świecie. Bardzo zaskoczyło nas to, że ogólnie znany jest fakt o kulinarnych upodobaniach wietnamczyków do zwierzaków domowych, jednak mimo wszystko, wielu z nich posiada takowego pupila i psiaki wcale nie wyglądją jak dodatek do makaronu ryżowego.
Mam tu na myśli to, ze psy są rasowe, zadbane , często na smyczach i w obróżkach.
Wieczorem trafiliśmy na nocny bazar, wrażenie takie, jak byśmy byli na stadionie 10 -lecia w Warszawie, tylko w nocy- super!!! Bazarowe jedzenie jest pyszne i nie drogie,warto próbować, można trafić np. na szaszłyki z boczkiem (10 000) i sushi , o dziwo z majonezem i ketchupem....( 30 000), sok z trzciny cukrowej (10 000).
Spring rolls, czyli sajgonki na surowo :45 000 dongów (ok.7 PLN). Wymiana szkła w telefonie razem ( jupi!!!) 50 000 dongów (ok. 8 PLN).
Czujemy się jak milionerzy :-)